V rozdział

V

Zebrali już wszystko, co było potrzebne do skoku: mieli dokładne mapy rozmieszczeniowe obiektu, sprzęt potrzebny do zaczepienia, samochody-jeden właściwy i dwa dla niepoznaki. Brakowało im tylko jej. Ale ona, 14letnia dziewczynka nie chciała się zgodzić. Nie wiedziała do końca, na co się pisze i po co jest im potrzebna. Chcąc ją pozyskać, powtarzali ciągle, że jest wyjątkowa i że dowie się wszystkiego na miejscu. Mówili o niebezpieczeństwie, ale niewielkim i że w razie co, to oni polecą pierwsi, to ją ochroni. Chciała wierzyć. Jej pochodzenie było gwarancją protekcji, ale wciąż nie była pewna, bo nie potrafiła pojąć istoty swej obecności tam, w posiadłości. Kazała dać sobie czas i miała zjawić się na miejscu gdyby się zdecydowała.
Czekali, nie przyszła. Zaczęli włam. Z trudem pokonali sieć zabezpieczeń i ścianę oddzielającą „salę złorzeczeń”. Zaczynało ich osiemnaścioro, dotarło 9ciu. Otworzyli drzwi i zamarli. Czekała na nich w środku z przekonaniem, że źle robią otwierając sejf Abraidy. Jeden z nich odparł:
-- Co ty wiesz, wzięłaś się z nikąd, a teraz mówisz, że to wszystko na nic?
-- Nie mów tak do niej, wiesz czym to grozi.
A ona tylko się uśmiechnęła. Przestała mówić, zabrała garść cukierków, naszykowanych niby dla gości i zniknęła tak niepostrzeżenie jak się pojawiła. Ich uwięziło dziwne uczucie, że to koniec i końca się doczekali. Pochłonęło ich. Z dziewięciorga zostało ani jednego.
Starannie odwijała cukierki, jeden po drugim, każdy po 20 karatów.

„Kobiety kochają diamenty”

autor: Avizis

Zabrania się kopiowania umieszczonych treści. Są one chronione prawami autorskimi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz